niedziela, 25 lutego 2018

-Prolog- Samotny w swej miłości

Uchiha Sasuke podskakiwał na kanapie przed telewizorem, czekając już od przeszło godziny na upragnioną transmisję. Przechodzący do kuchni Itachi, jedynie zaśmiał się widząc swojego małego braciszka takiego podekscytowanego, ale nie skomentował tego głośno i poszedł dalej, aby trochę pobuszować w ich świeżo zapełnionej lodówce. Natomiast Sasuke nie przejmował się swoim dziecinnym zachowaniem, mimo że na karku miał już te swoje szesnaście lat, a wyglądał na świeżo upieczonego studenta z tymi wyrazistymi rysami i stanowczym spojrzeniem czarnych oczu. Swoją postawą i chłodnym usposobieniem przywodził na myśl kogoś dojrzałego oraz opanowanego i właśnie taką opinią cieszył się w swojej szkole. Jednakże był pewien moment, kiedy te wszystkie wcześniej wykreowane o Sasuke opinie szły się po prostu jebać, ponieważ młody Uchiha ubrany w pomarańczową koszulę z podobizną swojego idola, co wieczór oczekiwał transmisji na żywo z trwającego tournee swojego ukochanego piosenkarza. Na zawsze niczym niewzruszonej twarzy teraz malowały się tak żywe emocje, że odwieczny klub fanek Uchihy mógłby zostać zdziesiątkowany szokiem po uwiecznieniu tak radośnie prezentującego się Sasuke. Oczywiście Itachi niejednokrotnie dokumentował te jego przejawy uwielbienia dla swojego idola i już zapełnił kilka albumów zdjęciami, które sięgały aż do samego początku tej niezdrowej fascynacji młodego Uchihy.
Sasuke od chwili, gdy usłyszał głos swojego przyszłego idola, a miał wtedy zaledwie dziesięć lat, zakochał się w jego twórczość, jak i w samym chłopaku. Jego idol pojawił się na scenie po raz pierwszy, gdy wystartował w castingu do programu pod nazwą ,,Zostań Hokage’’ i tam zabłysną na estradzie jako najlepiej prosperująca gwiazda muzyki j-pop. Agenci walili drzwiami i oknami, zabijając się o atencję chłopaka, która jak za dotknięciem midasowej dłoni mogła zmienić życie każdego człowieka w czyste bogactwo. Mimo tak wielkiego rozgłosu o młodej gwieździe, dziennikarze nie potrafili zlokalizować miejsca zamieszkania chłopaka, a wszystkie informacje zostawały przesyłane do mediów jedynie za sprawą jego nowego agenta, który nie podawał nawet nazwiska i przedstawiał się jako - Jiraiya. Życie prywatne jego idola było owiane tajemnicą i właśnie przez to wydawał się Sasuke jeszcze bardziej pociągający. Każdy w show biznesie chciał się pokazać od najlepszej strony, by zyskiwać zainteresowanie ludzi, ale ten chłopak był inny. Na nachalne pytania dziennikarzy odpowiadał wymijająco, posyłając jeden z tych swoich olśniewających uśmiechów i nie zdradzał nic na swój temat. Podał jedynie parę bliskich sercu Sasuke faktów o upodobaniach kulinarnych, czy wymienił kilka ulubionych zajęć w chwilach, w których nie zapełniał swoją niezrównaną twórczością.
Oprócz tych drobnostek z ważnych informacji na temat młodej gwiazdy wiadomym było to, że Naruto Uzumaki był jedną miłością Sasuke. Jedyną i jednocześnie platoniczną, bowiem Naruto był światowej sławy piosenkarzem i nawet nie wiedział o istnieniu Sasuke.
- Przełącz na mecz – poprosił Itachi, który po przetrząśnięciu lodówki, dosiadł się do brata na wygodnej sofie. Na powierzchni szarego obicia kanapy pojawiła się czubata miska z popcornem, oraz kilka kanapek z serem i pomidorem. Na stoliku kawowym z szklaną ladą postawił dwa parujące jeszcze kubki zielonej herbaty.
Na te usłyszane słowa Sasuke bezceremonialnie schował sobie pilot pod bluzkę, całkowicie odbierając Itachiemu możliwość na podkradnięcie mu tego urządzenia. Nie miał zamiaru pozwolić mu na przełączenie na jakiś durny mecz siatkówki. Co jeśli przed transmisją z koncertu w Nowym Jorku pojawi się jakaś wzmianka o Naruto w poprzedzających występ wiadomościach? On nie zamierzał ryzykować, że ominie go coś tak ważnego!
- Nie ma mowy, Itachi! – warknął groźnie, ciasno owijając się ramionami. Pilot boleśnie wbił mu się w żołądek, ale się tym nie przejął. – Była umowa, że dzisiaj jest moja kolej oglądania! Idź do swojego pokoju i tam włącz sobie tych zapoconych troglodytów.
- Przecież koncert zaczyna się dopiero za dziesięć minut, noo! – jęknął Itachi, opadając na oparcie za sobą. Zgromił Sasuke nieprzyjemnym spojrzeniem, pocieszając się popcornem. Władował sobie całą garść do ust i widocznie to trochę go uspokoiło, bo rozluźnił mięśnie na twarzy, które wcześniej tworzyły brzydki grymas. Zadowolony Sasuke zwędził jedną z kanapek, również wygodnie się rozsiadając.
- Trzeba było wcześniej zaklepać sobie telewizor na wieczór – rzucił dziarsko Sasuke, delektując się przekąską. Nie ma co, ale Itachi najlepiej potrafił zrobić mu kanapki. On nigdy nie lubił gotować, a po śmierci rodziców, jego brat przejął obowiązek wykarmienia Sasuke. Od tamtej pory młody Uchiha już nie potrafił docenić innej kuchni niż tej w wykonaniu swojego niezrównanego na tym polu brata. Sięgnął jeszcze po już lekko ostudzoną herbatę, żałując jednak, że Itachi zaparzył mu swoją ulubioną zamiast tą grejpfrutową Sasuke. Pocieszał się faktem, że miał dobre jedzenie do oglądania Naruto, więc powstrzymał się od niemiłego komentarza.
- Przecież od przyjścia ze szkoły od razu tu przybiegłeś! – zaoponował Itachi, ale dość niewyraźnie, bo znów nabrał sobie całą garść popcornu do ust. Kilka nawet uciekło mu z buzi, gdy tak żywo zaprotestował. Ledwo przełknął tą porcję jedzenia, a znów ponowił swoją tyradę:  – Jak miałbym coś zaklepać, kiedy jest jakiś koncert tego twojego blondynka…
- Naruto, a nie blondynka – poprawił go wściekle Sasuke, ale Itachi tylko lekceważąco machnął dłonią.
- Jak tam chcesz – rzucił dla świętego spokoju, z czym Sasuke nie mógł się pogodzić. On nie mógł siedzieć cicho, jak ktoś mu bliski obraża jego miłość! To znaczy idola. W szkole ledwo wytrzymywał od dołączenia się do tych poważnych dysput na temat ulubionych piosenkarzy. Najbardziej wkurzało go to, jak ślepi ludzie podziwiali twórczość Sabaku na Gaary bardziej od wyrafinowanego kunsztu Naruto! Nie było wielu takich idiotów z kiepsko wykształconym słuchem, ale wystarczająco, aby zniszczyć mu dobry humor od samego rana. – Nawet jakbym zaklepał sobie telewizję na wieczór, kiedy jest występ Naaruutoo – przeciągnął ostentacyjnie samogłoski, całkowicie ignorując kipiącego ze złości brata. – nie wpuściłbyś mnie do domu, abym przypadkiem ci nie przełączył!
- No i co z tego! – fuknął Sasuke, bardziej przejęty obrazą Naruto niż tym oskarżeniem pod jego adresem. – To dobrze, że leci coś innego niż ten twój głupi sport. Wielkie mi halo, aby popatrzeć na ganiających facetów za durną piłką. Też mi rozrywka! – prychnął z pogardą, przez co Itachi skrzywił się na twarzy.
- Wiem, że lubisz tego piosenkarza, ale odrobinę przesadzasz, Sasuke! – krzyknął Itachi, wstając z kanapy. – Cały czas poświęcasz na przekopywanie Internetu, by naleźć jakieś wzmianki o Naruto, a nawet nie chcę wspominać ile pieniędzy poszło na te wszystkie fanowskie gadżety, które kolekcjonujesz w swoim pokoju. To już nie jest normalne! To staje się jakąś chorą fascynacją, Sasuke!
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? – zapytał pozornie spokojny Sasuke, nadal wpatrzony w płaski ekran telewizora. Uśmiechnął się cynicznie, popijając sobie herbatkę z granatowego kubka. – Jestem wzorowym uczniem, który dostaje wysokie stypendia za osiągnięcia w nauce, jak i w spocie. Nie chleję na umór, nie ćpam i nie szlajam się po burdelach z nastolatkami, by pieprzyć się z nimi w kiblach. Przychodzę do domku punktualnie i zawszę cię o wszystkim informuję. To, że poświęcam swój wolny czas na swoje zainteresowania powinno cię gówno obchodzić, bo nie możesz mi nic zarzucić.
- Wiem, Sasuke. Wiem to, ale to nie zmienia faktu, że Naruto jest dla ciebie nieosiągalny – zaczął na nowo Itachi, teraz już używając łagodnego tonu. – Twoja miłość nigdy nie zostanie odwzajemniona, więc…
- Zamknij się, Itachi!!! – wybuchnął nagle Sasuke, podrywając się z kanapy.
Jego ciało się trzęsło, a szczęki zacisnął mocno. Wreszcie spojrzał na zaskoczonego brata, który obronnie uniósł przed siebie dłonie. Pilot z głuchym odgłosem władował na czarnym dywanie między braćmi, ale nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. W tle na ekranie telewizora pojawiła się uśmiechnięta twarz blondyna, który dziękował za przyjście na jego koncert i już po chwili rozpoczął swój występ. W salonie rozbrzmiał przyjemnie ciepły głos Naruto, który zawsze potrafił uspokoić Sasuke. Ale nie w tym momencie. - Wiem, że Naruto jest nieosiągalny – odezwał się wreszcie, zachrypłym od wcześniejszego krzyku głosem. – Wiem, że moja miłość jest bezsensowna, bo on się o niej nawet nigdy nie dowie, ale… - zaciął się, oddychając głęboko i hardo spojrzał na zastygłego w bezruchu brata. – ale nie masz prawa mi zabronić czuć coś do Naruto! Mimo, że to zrobisz, ja wciąż będę go kochał i nic na to już nie poradzę!! – dokończył mocnym głosem, ale już po chwili opadł bez sił na kanapę. Wpatrzony był już bez pamięci w tańczącego z swoją grupą na estradzie Naruto, który śpiewał jedną z ulubionych piosenek Sasuke. Jedynie kątem oka zauważył, jak bezsilny w obliczu tego wszystkiego brat, smętnie poczłapał w kierunku schodów prowadzących na piętro, gdzie znajdowały się ich sypialnie.
Sasuke został sam. Sam na sam ze swoją miłością. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz